Dzisiejszy rozdział jest dosyć krótki, ale myślę, że nawet fajnie wyszedł.
Jak myślicie, jaką odpowiedź da Adelia?
PS: Nicol Styles odpowiedziała dobrze na pytanie z poprzedniego rozdziału. Specjalnie dla niej, za nie długo na blogu post o One Direction.
______________________________________________
*Perspektywa Adelii*
To niemożliwe! Uznałam
go za przyjaciela, podczas gdy on nic do mnie nie czuł! Dla niego to wielka
szkoda, że się przyjaźniliśmy… Znalazł się król pomiatania dziewczynami!
Powolutku szłam do
domu, żeby nie dostać kolejnego urazu nogi. Doszłam na miejsce w około pół
godziny, bo nie mieszkałam daleko od Roberta. Byłam zrozpaczona…
Zrobiłam sobie kanapkę
z serem, lecz podczas krojenia chleba niefortunnie zraniłam się w palec.
Podeszłam do mojej apteczki i ranę opatrzyłam plastrem.
Już byłam w łóżku, gdy
zadzwonił mój telefon.
- Tak? Kto mówi?
- To ja, Robert… Ja
cię przepraszam, tak bardzo przepraszam, ale nie wiem co miałaś wtedy na myśli,
gdy to powiedziałem…
- Nie rozmawiam z
tobą.
- Tylko wyjaśnij mi,
dlaczego wyszłaś! – poprosił.
- Ty naprawdę chcesz
wyjaśnień?! Po tym, jak wyznałeś, że zdarzyła się taka wielka szkoda, że się
zaprzyjaźniliśmy, nie chcę cię znać!!!
- Na serio w ten
sposób odebrałaś przekaz moich słów? Poczekaj… - powiedział i rozłączył się.
*Perspektywa Roberta*
To dlatego! Ona
myślała, że nie chciałem się z nią przyjaźnić… Ups, nie zapytałem się jej, jaką
czekoladę lubi… No nic… Pójdę do kwiaciarni po tulipany i do cukierni, by
zakupić bombonierkę.
W godzinę skończyłem
zakupy i poszedłem do domu Adelii, by wręczyć jej podarunki i wyjaśnić, co do
niej czuję.
Zadzwoniłem do drzwi.
Adelia po piętnastu minutach otworzyła mi.
- Czego chcesz? –
spytała surowo.
- Chcę cię przeprosić
i wszystko wytłumaczyć… Powiedziałem tak, bo naprawdę…
- Co?
- Adelia… -
westchnąłem, po czym bez zastanowienia pocałowałem ją.
- Co ty wyprawiasz? –
zapytała już trochę uspokojona.
- Ja cię kocham…
Poczułem się wolny.
Jakbym miał przed sobą życie pełne szczęścia i miłości. Adelia to ta jedyna. Ja
to wiem… Ja to czuję…
-
Co?… To nie prawda…
-
Ja nie potrafię kłamać, więc musisz mi uwierzyć na słowo… Wierzysz mi?
Zrobiłem
tak wielkie oczy, jak kot ze Shreka, a ona nic nie odpowiedziała.
Po
kilku minutach przytuliła mnie.
-
To ja cię przepraszam! – oznajmiła wzruszona Adelia.
-
Jeszcze mam coś dla ciebie… - zagadnąłem po czym wyciągnąłem z siatki tulipany
i czekoladę.
-
Ależ ty jesteś słodki!
-
Chcesz być moją dziewczyną? – wymamrotałem szybciutko.
Ona
się zastanawiała, zastanawiała, aż w końcu odpowiedziała…
Ojej!
OdpowiedzUsuńAle to było niechcący! Ja się tylko domyślałam! xd
Dzięęęęęki! Z chcęcią przeczytam ten post, bo jak już się pewnie domyśliłaś, KOCHAM ICH <3
A rozdział mimo, że krótki, to bardzo fajny ;) Trochę zastanawiające jest, że Robert kocha Adelię w tak krótkim czasie... Najwidoczniej to prawdziwa miłość :D
Czekam z niecierpliwością na next!
Twoja Nicol <3
Cóż... wydaję mi się, że się zgodzi :) Tak w ogóle przepraszam, że nie komentowałam, ale nie działały mi niektóre blogi nie wiem sama czemu :( Postaram się to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział :D
A to już napisałam ja :D
UsuńPozdrawiam :*
Jej *.* jak dobrze, że sobie to wyjaśnili :) ahh... ja też bym tak chciała, żeby ktoś do mnie z kwiatami przyszedł pod drzwi...to takie słodkie <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! taki pozytywny!