niedziela, 2 listopada 2014

Mój nowy blog

Hej!
Zachęcam do zaglądania na mój nowy blog i do obserwacji.
Miło mi się zrobi, jak uzyskam pierwszy komentarz!

Co jakiś czas napiszę też coś na tym blogu...
Nadal pracuję nad książką.
Piszę już 3 rozdział :)

Mój aktualny blog:
blog-mania-by-mania.blogspot.com

Zapraszam!

wtorek, 9 września 2014

Zapomnienie... Tak czy nie? Nowa książka. Wyjaśnienia.

Witajcie!
Pamiętacie o mnie jeszcze?
Zdałam sobie sprawę, że opowiadanie na tym blogu jest nudne i w ogóle...
Pracuję, jak już wiecie, na nowym blogu.
Jest szkoła, nie mam czasu na pisanie, ale jestem chora, więc wcisnęłam napisanie tego posta do moich planów na co dzień.
Przepraszam, że nie komentuję waszych blogów... To przez ten kochany wrzesień...
__________________________________

Pytania:
Chcecie, żebym kontynuowała to opowiadanie?
Opublikować pierwszy rozdział nowej książki?
Nie macie mi za złe, że nie mam czasu, żeby komentować wasze blogi?

Odpowiedzcie w komentarzach, jeśli chcecie ;)

Do napisania!!!

♥♥♥

czwartek, 28 sierpnia 2014

Informacja


Cześć!!!

Na razie nie będzie postów na blogu, bo właśnie wymyśliłam fajny tytuł mojej nowej książki.
Jestem taka ambitna, że planuję ją nawet wydać.
Jak będzie w empiku, to kupcie xd
Żartuję. Albo nie? Nie wiem.

To opowiadanie skończę już niebawem, a książkę opublikuję również na blogu.

Dzięki za uwagę!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział XXI

Hej!
Wróciłam z wyjazdu! Było super. Nadal pracuję nad postem z relacją z pobytu, ciężko jakoś mi to idzie...
Nicol, nie możesz przestać pisać!
A co do tego rozdziału, trochę się nad nim męczyłam, ale w końcu powstał.
Chociaż, i tak myślę, że niezbyt mi wyszedł.
Chcę też zachęcić do subskrybowania mojego kanału na youtube.
Miłego czytania, komentujcie i ,,do napisania''.
____________________________________________________________

,,Nie musisz już płakać.''
*Perspektywa Rosalie*
,,Jak on mógł mnie tak wykorzystywać?!'' - łkałam wtulona w koc na fotelu. 
Pewnie czekał do odpowiedniego momentu, żeby wyssać mi całą krew albo w ogóle mnie zabić żywcem!
Powinien mi o tym powiedzieć od razu! Wtedy na pewno bym go zrozumiała i przyzwyczajałabym się powoli do jego klątwy. Ale nie! Musiał mnie okłamywać, trzymać w niepewności, a potem, w ostatniej chwili wyjaśnić wszystko w piętnaście minut i sobie iść! Jakim cudem to jego przewspaniałe antidotum miałoby być u mnie?! Nie wybaczę mu nigdy, ale jeśli ta jedna mała flaszka ma mu stanowić lepsze życie, może mu pomogę.

Wampiry. Zawsze myślałam, że to tylko fikcja, która znajduje się w książkach i filmach. Skoro jednak naprawdę istnieją, to jakie inne niebezpieczne, magiczne stworzenia czyhają, by zrobić mi krzywdę? Wilkołaki? Potwory morskie? Złe wiedźmy...? Teraz już nigdy nie poczuję się bezpiecznie...
Nadal płakałam, gdy do mojego domu ktoś zapukał. Podeszłam do drzwi, a w nich ukazała się Sandra.
- Och, witaj. - mówiłam ocierając łzy.
Nawet nie powiedziała ,,Cześć!'' tylko rozsiadła się na kanapie i zaczęła mówić.
- Nie musisz już płakać. Mnie też perfidnie okłamał.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Bo widzisz... - zaczęła z podniesioną brwią - Mój ojciec, Tim, jest królem wampirów. Uważał się za lepszego od innych, ale i tak bardzo go kochałam. Kiedyś byłam najpotężniejszą czarownicą w Miami, mogłam rządzić światem! - zaśmiała się złowieszczo, a ja stałam jak wryta i nie odrywałam od niej wzroku. - Ale... Oczywiście, Tim musiał mi przeszkodzić, a ten cały Phillipp był w to wmieszany i...
- Czemu mówisz o swoim tacie jak o wrogu? Czemu używasz zamiast słowa ,,tata'' jego imienia? - zagadnęłam.
- NIE PRZERYWAJ MI!!! - krzyknęła, po czym machnęła ręką rozbijając lampę, przez co się przeraziłam.
- No dobrze, ale... - zaczęłam. Miałam mnóstwo pytań układających mi się w głowie.
- SIEDŹ CICHO!!! - wrzasnęła jeszcze głośniej, po czym wyjęła jakiś drewniany patyk. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że to jest różdżka, która trafiła we mnie jakimś zaklęciem. Gdy to się stało, poczułam suchość w ustach i nagle, bardzo szybko, oparłam się o ścianę w kącie pokoju, a moje ręce zostały związane zieloną linią, z którą na moim ciele ciążył okropny ból. To wszystko stało się wbrew mojej woli! Już miałam na nią krzyknąć, ale z moich ust wydobył się tylko pisk. Nie mogłam mówić. Ta klątwa odebrała mi głos!
- Spokój... - westchnęła z uśmiechem Sandra, chociaż mnie ogarniała niepohamowana złość. Weszła do mojego domu bez powitania, rozsiadła się na kanapie, a potem, na mojej prywatnej posesji ma czelność odbierać mi głos?!
- Tim bardzo kłócił się z Phillem, który niegdyś był moim chłopakiem. Obydwaj chcieli uzyskać antidotum, które odmieniłoby ich życie. Gdy okazało się, że to antidotum należy do ciebie, Phillipp od razu zaczął cię szukać po Miami. Natknął się na ciebie w tym sklepie, a potem na pokazie. Phi, on reporterem, chociaż gdy byliśmy razem, cały czas trąbił o tym, jak próbuje ubiegać się o pracę w ośrodku naukowym... - parsknęła.
Mimo sytuacji, wyobraziłam sobie Phillippa w białym fartuchu i goglach trzymającego próbki różnych płynów, a jego fryzura była... taka śmieszna! Włosy jakby stanęły do góry! Zaśmiałam się cicho.
- Z czego się śmiejesz?! - wrzasnęła z podirytowaniem, a ja zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. -PRZESTAŃ! - krzyknęła jeszcze głośniej, a wtedy nagle spoważniałam.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na okno, w którym zobaczyłam jakby znajome mi spojrzenie. Niestety, zniknęło mi z oczu już po chwili.
- Cieszę się, że pozwoliłaś mi dokończyć. Tim poprosił Philla, żeby zdobył dla niego to antidotum, inaczej... ja umrę. - przełknęła ślinę.
Ojciec chciałby śmierci własnego dziecka?!!! Jak to możliwe?!
,,Wredny'', ,,okrutny'', ,,bezlitosny'' - te słowa przyszły mi na myśl. Szkoda, że nie mogłam się odezwać...
W sumie, skoro Tim był tak leniwy, żeby nie chcieć mnie samemu poszukać, musiał zlecić to na Phillippa, który, i tak bardziej ze mną by się porozumiał, bo gdyby nie był wampirem, bylibyśmy teoretycznie w tym samym wieku.
- Tim zrobiłby wszystko, żeby JE zdobyć. - łza spłynęła po policzku Sandry.
Zrobiło mi się jej troszkę żal. Tylko troszkę.
- Antidotum masz w sobie. Czy nigdy nie czułaś się dziwnie podczas wszelkich zastrzyków? Czy nie uważasz, że twoja krew krążąca w twoich żyłach jest chłodniejsza niż u innych? To właśnie ty. Twoja krew to antidotum.

niedziela, 27 lipca 2014

Przerwa...

Cześć!
Dziś w nocy wyjeżdżam, z tego oto powodu raczej w tym tygodniu postów nie będzie...
Poza tym, nie mam weny, ale może na wczasach jej nabiorę.
Wrócę za 8-9 dni i kilka dni po powrocie napiszę wam, jak było!
Tak a propos, jadę do Grecji!

Żeby wam się nie nudziło, w tym czasie zapraszam na inne blogi, które możecie poczytać w trakcie mojej nieobecności (zachęcam do ich obserwacji!).
i inne, o których pewnie zapomniałam...
PS: KIJ Z KOLEJNOŚCIĄ!!!

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział XX

Hej!
Rozpoczęło się szukanie antidotum, a to oznacza, że gdy ono się odnajdzie, będę musiała zakończyć 1 część opowiadania. 
W 2 części będą losy dzieci bohaterów i pojawią się nowi. Do drugiej części zrobię zwiastun :)
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba :3.
____________________________________
,,Odejdź''

*Perspektywa Phillippa*
Siedziałem w moim ogródku i paliłem niepotrzebne gazety i dokumenty. Było chłodno, a ogień trochę mnie ogrzał. Z sterty kartek wziąłem kolejną niezbyt użyteczną i patrzyłem, jak zmienia się ona w popiół. I jeszcze jedną... Następną... Już wyciągnąłem rękę, by zrobić to samo z kolejnymi, gdy poczułem lekki dreszcz na plecach, a przed moimi oczyma ukazały się skrawki papieru, które wirowały na wietrze. Czas jakby się zwolnił, gdy ten pergamin trafił w moje dłonie. Chwyciłem go, aby znów nie odleciał. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytał taki tekst!

Antidotum uzyskać chcesz,
po co?
Ty już dobrze wiesz.
Idź do domu swej miłości,
lecz oczekuj wielkiej złości.
Gdy ci przeżyć uda się,
normalne życie rozpocznie się...
13 maja 2009 roku.

Nerwowo przejrzałem napis jeszcze raz i spojrzałem przed siebie z lekkim niepokojem.
Zachowałem ten skrawek pergaminu, ale gdy chciałem go schować do kieszeni, on jakby ,,wyrwał się'' w górę. Potem poczułem przeszywający ból, a tekst zapłonął i pozostały z niego tylko kawalątki popiołu.
Wystraszyłem się. Wziąłem sztuczny odpowiednik RH+ z lodówki, ale pragnienie nadal nie ustąpiło. Nagle w mej głowie odezwał się głosik:
,,13 maja 2009 roku''. 
Słyszałem, jak te słowa przeobraziły się w okropne echo, które nie dawało mi spokoju.
Skąd ja mógłbym znać tę datę? Co ona oznacza? Co się wtedy wydarzyło...?
Miałem dość tych moich głupich myśli wobec tego dnia i postanowiłem troszkę poczytać. 

Nie pomogło...
Dotarło do mnie, że ten tekst został napisany 5 lat temu. Miałem 19 lat... Chwila! To wtedy zostałem wampirem! 
Ale to nie było 13 maja... to było o miesiąc wcześniej.
Antidotum to moje najskrytsze marzenie...
Teraz, w mojej głowie usłyszałem cały tekst. To tak mnie dręczy! Moją miłością jest Rosalie... W takim razie, muszę się do niej teleportować.
Zakręciłem się wokół , poczułem ogromny powiew wiatru na włosach i skórze, lecz trochę zabolał mnie brzuch. Nigdy nie wspominałem teleportacji jako miłe uczucie...
Chwilę potem znalazłem się pod domem Rosie. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi i z uśmiechem zaprosiła mnie do środka. Nie wiedziała chyba, że zaraz nie spodoba jej się to, co usłyszy...
- Dawno cię nie widziałam - powiedziała siadając na kanapie.
- Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy, ale chciałbym z tobą o czymś porozmawiać... - zacząłem spokojnie.
- Jasne, siadaj. - zaproponowała.
- Od pewnego czasu... Właściwie od pięciu lat... Jestem obdarzony okropnym darem, a raczej klątwą. - tłumaczyłem i zobaczyłem, że jej mina wcale nie jest szczęśliwa. - Cierpię na... - przełknąłem ślinę. - wampiryzm.
- Nie żartuj sobie ze mnie! - zaśmiała się Rosalie. - Wampiry nie istnieją! - zapewniła.
- Ja nie żartuję, niestety... Mówię prawdę i tylko prawdę. 
- Jak to?! - zdenerwowała się. - Udowodnij. - zaniepokoiła się.
Gdy pokazałem jej moje kły i zdolność zmiany w nietoperza, uwierzyła mi. Ale nie była zadowolona.
- Odejdź... - mówiła przez łzy.
Już miałem wyjść ze smutną miną, ale ona wycedziła:
- Najpierw powiedz, dlaczego nie poinformowałeś mnie o tym wcześniej...
- Nie chciałbym cię stracić. - łza spłynęła po moim policzku. - Od dawna poszukuję antidotum, które jest odtrutką. Powiadomiono mnie, że ono jest u ciebie... - wyjąkałem ze smutkiem i dużym zmartwieniem.
- JAK TO U MNIE?! - krzyknęła ocierając sobie łzy.
Przeszukaliśmy chyba cały dom, ale nic nie znaleźliśmy... 
- I tak ci nie wybaczę. - mówiła. - Najlepiej... Idź już stąd. - poprosiła i z płaczem wybiegła z pokoju.




środa, 9 lipca 2014

Rozdział XIX

Hej!
Jest nowy wpis w Pamiętniku Rosalie, chętni mogą zajrzeć!
Przybyło mi obserwatorki! Dzięki!
Od dziś rozdziały będą mieć tytuły.
HAPPY BIRTHDAY TO ROZŚPIEWANA HISTORIA!
Komentujcie!
____________________________________________

,,Wysłuchaj mnie. Proszę''


*Perspektywa Roberta*
-Aha... - przewróciłem oczami - Jakbym kopnął w tyłek durnia...
- Tak... W sumie, widać, że naprawdę ci na niej zależy. - przyznała Rosalie poprawiając sobie fryzurę.
- Tylko jak do niej dotrzeć?! - myślałem.
- Mam pewien pomysł! - zabłysnęła brunetka.
- Jaki?
- Musisz tylko...

~*~

Pomysł Rosie bardzo mi się spodobał. Jest bardzo miła. Cieszę się, że mi pomaga. Postąpiłem według jej rad i zacząłem pisać.


Czy wiesz, jakie jest moje uczucie?
Gdy cię widzę, serce szarpie, jak na drucie...

Nie, to nie tak. A może jednak? Złapało mnie nagłe olśnienie! Napiszę o tym, co nam się przytrafiło! O tym, jak się poznaliśmy... O tym, co nas łączy... O pierwszej iskrze, którą poczułem, gdy ją spotkałem.

Ufff.... Po dwóch godzinach miałem już tekst i muzykę. Nie mogłem czekać ani chwili dłużej. Wziąłem pokrowiec na gitarę i podszedłem do domu Adelii. Wyjąłem gitarę i zadzwoniłem do drzwi.
- Tak? - powiedziała pogodnie, ale gdy mnie zobaczyła, uśmiech nagle spełzł jej z twarzy... - Czego chcesz? - ochrypłym głosem zapytała.
- Nie chcę od ciebie niczego... - zacząłem.
-Więc po jakiego diabła tutaj przylazłeś?! - zdenerwowała się.
- Tylko mnie wysłuchaj. Proszę. - zabłagałem.
- Zaraz idę do pracy, więc się pośpiesz... - spojrzała na mnie.
Zacząłem grać na gitarze wesołą piosenkę. Szczerze zdziwiłem się, że Adelia ma pracę. Może kłamie? Cóż. Intro się skończyło i wydobyłem z siebie głos. Gdy posłuchała pierwszej zwrotki najwyraźniej zmiękło jej serce, ale gdy spojrzała na zegarek, chciała pospiesznie iść. Śpiewając coraz szybciej, zagrodziłem jej drogę, a ona znów się uśmiechnęła. Już prawie kończyłem, ale postanowiłem zaśpiewać refren jeszcze raz. Odłożyłem gitarę na bok i miałem zamiar wziąć futerał z instrumentem i odejść, ale ona złapała mnie za ramię i zatrzymała mnie.
- Ja... Dziękuję! - oznajmiła wzruszona i wtuliła się we mnie. 
Bardzo się zdziwiłem. Był to dla mnie ogromny szok! Oczywiście, bardzo przyjemny szok...
- Chyba nie powinnam... - złapała się za głowę.
- Właśnie spełniłaś moje marzenie! - wyznałem, a potem złapałem się za usta i z wielkimi oczami na nią spojrzałem.
- Skłamałam... Wcale nie idę dziś do pracy... - jąkała Adi.
- To mam świetny pomysł... Zabieram cię do parku!
- Chętnie... - spojrzała na mnie.
Gdyby nie Rosalie, nie ułożyłoby się nam tak dobrze! Muszę wieczorem do niej zadzwonić i jej podziękować...
- ... więc dlatego nie przekonywałam się do ciebie... Po prostu tyle bliskich już straciłam... Nie chciałabym stracić ciebie... mógłbyś mnie zostawić. Ale teraz moje obawy zniknęły! Wiem, że twoje uczucia są prawdziwe! - mówiła wciąż Adelia.
- Czyli... ty mnie... - nie mogłem dobrać słów.
- Kocham cię! - powiedziała Adelia.
Gdy to usłyszałem, poczułem się najszczęśliwszy na świecie! Jednak moje szczęście przerwały myśli o moim wczorajszym śnie.
Okej, jeden punkt zaliczony. Adelia mnie kocha.
Tylko... Czy ten ktoś był moim ojcem? Czy ktoś chce mnie zabić?
Nie... To, że ona mnie kocha, to nie znaczy, że tamte podejrzenia też muszą się sprawdzić...

- Coś się stało? - z moich koszmarów wyrwał mnie kojący głos dziewczyny.
- Miałem sen... zresztą, nieważne... - zrezygnowałem.
- Może mogę pomóc? - mrugnęła wesoło.
- Nie, jest okej. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Świetnie! Słuchaj, przepraszam cię...
-Za co ty mnie masz przeprosić?! - powiedziałem sarkastycznie. 
Ach, kochany sarkazm!
- Że cię nie rozumiałam... Kiedy twój najbliższy koncert?
-Adelia... Wiesz, ja... - niepewnie zacząłem. - Gdy mnie odrzuciłaś... to... skończyłem z piosenkarstwem.
- Chyba nie z mojego powodu?! - rozgniewała się.
- Niestety... To przez moją miłość do ciebie...
- Ty głupku! Ty porzuciłeś to, co kochasz dla jakiejś idiotki? Dla mnie?!
- Po pierwsze: Nie jesteś idiotką... Po drugie: Gdybym miał wybierać, i tak wybrałbym ciebie... Nie możesz się obwiniać. - wyjaśniłem.
- Dobra, okej. - machnęła ręką Adelia - Co mam niby zrobić, żebyś znów robił to co ci najbardziej wychodzi - śpiewał?
- Może mogę prosić o całusa...? - zaśmiałem się.
Zrobiła to. Marzenia się spełniają!
- Okej. Wracamy do domu, zaraz będzie padać. Odprowadzę cię. - powiedziałem.
- Dam sobie radę... A tak w ogóle, to pracuję teraz jako dziennikarka!
- Super!
- Ale obiecaj, że znów będziesz piosenkarzem. - spojrzała na mnie surowo.
- Okej. Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą musisz zrobić...
- No nie...
- Dać się odprowadzić do domu!
Adelia zgodziła się. Był to najlepszy dzień mojego życia!

~*~
Gdy byłem już w domu, ogłosiłem mój wielki powrót, a potem zajrzałem na półkę z albumami. 
Natknąłem się na zdjęcie, które mnie zaintrygowało. Była na nim mama... Jak za nią tęsknię... Obok niej jakiś mężczyzna. Chwilka... To ten sam, który był w moim śnie! To mój ojciec!
Jeśli ten sen jest prawdziwy, to kto chce mnie skrzywdzić...?