poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział IV

Dziś specjalna dedykacja dla Nicol Styles :)
Na jej życzenie, rozdział z perspektywy Roberta.
Jak myślicie, dlaczego Adelia pospiesznie wyszła?
Co Robert zrobił nie tak?
CZYTACIE=KOMENTUJECIE=MOTYWUJECIE
__________________________________________________________
*Perspektywa Roberta*
Razem z Adelią byliśmy w szpitalu. Okazało się, że miała złamaną nogę.
- Nadal źle się czujesz? – spytałem.
- Jak myślisz? – zagadnęła mnie Adelia.
- Myślę, że boli, ale mniej…
Nasze długie rozmowy przerwał telefon od mojej mamy.
- Chciałam ci przypomnieć o jutrzejszej trasie koncertowej… Chyba pojedziesz? – powiedziała mama.
- Już jutro?! – zdziwiłem się.
No cóż, będę musiał wybrać. Trasa koncertowa, która da mi lepszą przyszłość? A może Adelia?
,, Jest tysiąc jednakowych dziewczyn na świecie’’ – podpowiadała mi moja podświadomość.
Lecz ja pomyślałem, że Adelia jest wyjątkowa. Nie jest taka sama jak te wszystkie panienki, które zrobią wszystko, aby być w centrum uwagi, aby mieć lepiej.
- Opowiedz mi coś o sobie. – poprosiłem Adelię.
- Ja? Ech, no dobrze, chociaż nie lubię o sobie opowiadać… - uśmiechnęła się ze wstydem.- No więc pochodzę z Miami… Moi mama i tata… Nie wiem gdzie oni są i czy w ogóle żyją. Miałam też siostrę, ale…
- Proszę, nie kontynuuj… - powiedziałem gdy Adelia zaczęła płakać.- Na pewno żyją!
- Nie! Ich nie ma! Nawet jeśli żyją, ja już ich nie interesuję… - wybuchła szlochem dziewczyna.
,,Co by tu zrobić, żeby ją pocieszyć?’’ – myślałem gorączkowo.
W końcu postanowiłem, że najlepszym lekarstwem na płacz będzie przytulenie.
No i tak też zrobiłem.
- Co ty robisz? – spytała się.
- Przytuliłem cię… Myślałem, że to pomoże.
Chyba ją trochę pocieszyłem, bo otarła łzy i się uśmiechnęła.
- Dziękuję…
Kiedy tak na mnie patrzała, była jeszcze ładniejsza niż wczoraj, na koncercie.
Moje myśli przerwał lekarz, który natychmiastowo wszedł do sali.
- Dzień dobry. Jak się czujesz?
- U mnie dobrze, noga boli coraz mniej. – przyznała dziewczyna.
- Proszę, niech twój chłopak pomoże ci wstać i zaprowadzić cię do gabinetu, musimy założyć bandaże. – powiedział uśmiechnięty doktor.
- Przepraszam pana, ale to nie jest mój chłopak… To mój przyjaciel, Robert Flogers.
- To ty? Uwielbiam twoje piosenki, a moja córka za tobą szaleje! Czy mogę prosić o autograf? – skakał z radości doktor.
Dziwi mnie, że nagle zmienił swoją postawę wobec nas i stał się najszczęśliwszym lekarzem w szpitalu.
- Dobrze…
- Robert, pomożesz mi wstać? – spytała nieśmiało dziewczyna.
Przytaknąłem.
Po godzinie Adelia miała unieruchomioną nogę. Wyglądała trochę zabawnie…
- Już jutro otrzymamy wypis! – ucieszyłem się.
- Co powiedziałeś? ,,OTRZYMAMY’’?
- Tak! Co w tym dziwnego? Przecież bardzo cię lubię.
- Fajnie… Ja ciebie też… - powiedziała Adelia.
- Gdzieś pracujesz? – spytałem z czystej ciekawości.
- Nie. Ale pracowałam w Agencji modelek…
- Może ci pomogę znaleźć pracę? – zaproponowałem.
Adelia odmówiła i poszła spać. Ja udałem się do domu, ale nie było w nim mamy.
Z samego rana wróciłem do szpitala. Kiedy otrzymaliśmy wypis, postanowiłem zaprosić Adelię do mojego domu na herbatę.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Było przemiło! Adelia na serio mi się podoba… Nie jest pusta jak inne fanki… Ona ma charakter! Piękny charakter!
Do domu weszła zdenerwowana mama.
- Co tu robi ta dziewucha?!
- Przepraszam, już sobie idę… -przestraszyła się Adelia.
- Nie, nie idź. Mamo, to jest moja…
- Dziewczyna? Aha! Witaj słońce, chcesz ciasta? – mama zrobiła się nagle przyjemna.
- To nie jest moja dziewczyna! – wrzasnąłem. – To moja przyjaciółka! Tylko… Przyjaciółka…
- Dobrze synku, ale nie naśmiećcie w kuchni, dopiero, co sprzątałam.
- Szkoda… że tylko przyjaciółka… - westchnąłem głośno.
Wcale nie chciałem tego wypowiedzieć na głos… Ale… Tak jakoś wyszło…
- Jak to? – zdziwiła się Adi, po czym jak najszybciej mogła, wyszła z domu.
Było mi smutno, że wyszła… Może ona ma chłopaka?

niedziela, 30 marca 2014

Trochę informacji

Cześć!
Na dziś nie mam dla Was nowego rozdziału, za co przepraszam, ale myślę, że pojawi się we wtorek.
W dzisiejszym poście trochę informacji na temat bloga.
Po pierwsze: Dzięki za 100 odwiedzin!
Po drugie: Dzięki za 3 obserwatorów! Dzięki temu wiem, że nie piszę sama do siebie.
Po trzecie: Można już komentować anonimowo!!! Po prostu w formularzu komentowania zaznacz ,,Anonimowy''.

Mam jeszcze coś...
 A mianowicie to coś jest związane z opowiadaniem. 
I to coś to jest pytanie do Was.
Z jakiej perspektywy chcecie następny rozdział:
Roberta czy Adelli?

Proszę, odpowiedzcie!

piątek, 28 marca 2014

Rozdział III

Hej, to znowu ja z kolejnym rozdziałem ;)
Możecie go również zaliczyć do pogaduszek na marzec...
No więc tak. Ten rozdział może nie jest aż tak nudny jak I, ale czuję, że może wam się nie spodobać.
Pozdrawiam Werę3008, Nelly Horan i Wiktorię O. ;)
To taka dedykacja! :)
____________________________________________________________
*Perspektywa Adelli*
Stałam teraz na ulicy Nowego Yorku. Zostałam tu przez chwilę, aby na pożegnanie przyjrzeć się budynku, w którym mieszkałam. Przez jedno z okien widziałam mój apartament. Ku mojemu zdziwieniu w oknie ukazała się Rosie, która spoglądała na mnie bardzo zmartwiona.
,,Co się stało? Czyżby czuła żal?’’ – myślałam.
Po kilku minutach wpatrywania się w smutną twarz byłej przyjaciółki, postanowiłam udać się na dworzec kolejowy, by stamtąd pojechać do Miami. Kupiłam bilety i niedługo potem na dworcu pojawił się pociąg. Podróż zajęła mi kilka godzin. Słuchałam muzyki, czytałam ciekawe książki i rozmyślałam o Rosalie.
Dojechałam na miejsce. Stęskniłam się już za moim rodzinnym miastem… Rodzina… Tak, to dobre słowo. Na licznych słupach wisiało ogłoszenie o koncercie Roberta Flogersa, mojego ulubionego piosenkarza. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć bilet…
Udałam się do mojego rodzinnego domu, który otrzymałam w spadku po mamie i tacie.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi…
- Ależ się tu nakurzyło! – stwierdziłam.
Natychmiast wzięłam szczotkę do kurzów i posprzątałam. Przygotowałam sobie sałatkę na obiad.
Jedząc posiłek poczułam się bardzo samotna… Brak mamy i taty, no i siostry… I w dodatku Rosalie, która odwróciła się do mnie plecami po tylu latach znajomości.
Nagle mój niepokój przerwała myśl o koncercie Roberta. Pospiesznie otworzyłam laptopa i zamówiłam bilet! Miałam jedno z najlepszych miejsc na Sali koncertowej! Będzie świetnie! Chyba…
Po kilku dniach bilety przyszły pocztą. Byłam wniebowzięta i po prostu musiałam pójść do sklepu, żeby kupić jakąś wystrzałową kreację! Fajnie byłoby, gdyby Robert mnie zauważył…
- Już jutro koncert! – wykrzyknęłam radośnie po zakupach.
Robiło się ciemno, więc zaczęłam się kąpać.
Pod lustrem leżała jakaś karteczka! Szybko wzięłam ją do ręki i odczytałam napis:
,,To koniec, ślicznotko…’’.
Z początku się przeraziłam, ale w moja podświadomość uważała inaczej:
,,Ktoś robi sobie ze mnie tylko żart’’.
- Czego koniec? Jeśli chodziło komuś o karierę modelki, to sprawa jest zakończona.-odezwałam się.
I nagle do głowy przyszła mi myśl, że skoro już nigdzie nie pracuję, to, do czego ja w życiu będę potrzebna?! Muszę odnaleźć swoje hobby…
Ubrałam się w moją pidżamkę w baranki i nieoczekiwanie bardzo szybko zasnęłam.
Był ranek. Już dziś o 15:00 koncert!
Do godziny 13:00 oglądałam telewizję, a potem był czas na przebranie się i pójście do fryzjera. Chciałam wyglądać oszałamiająco. Tak też było! O godzinie 14:30 wyszłam z salonu fryzjerskiego i pojechałam moim autem na miejsce koncertu.
Kilka minut po planowanej godzinie rozpoczęcia koncertu, wydarzenie się zaczęło.
Kiedy Robert wyszedł na scenę, zaparł mi dech w piersiach, tak, że nie mogłam piszczeć z radości jak inne fanki.
Spojrzałam na niego i jak zwykle uznałam, że jest najprzystojniejszy na świecie…
-Uah… - westchnęłam cicho.
- Witaj Miami! – wrzasnął Robert do mikrofonu.
Na jego głos wszyscy klaskali w dłonie. Piosenkarz zaczął występ i śpiewał swoje hity, takie jak: ,,You love me’’ , ,,Forever Alone’’ i ,,My radio’’.
Spojrzałam w bok, a tam… Rosalie! Nie wiedziałam, że też lubi Flogersa…
-Cześć! – powiedziałam ze wstydem.
- Hej… - odpowiedziała mi niezbyt entuzjastycznie Rosie.
Właśnie chciałam pójść do toalety, gdy się potknęłam o nogę Rosalie, która chyba podłożyła mi ją specjalnie.
- Ała! – krzyczałam. – Nie mogę ruszać nogą! Nie umiem chodzić!
Wrzeszczałam tak głośno, że sam Robert to usłyszał i powiedział:
- Robimy krótką przerwę.
Potem zadzwonił na pogotowie i… Wziął mnie na ręce. Czułam się jednocześnie upokorzona, ale i szczęśliwa.
- Cześć… Boli cię bardzo? – spytał chłopak.
- Tak… Dzięki, że pytasz… Jestem Adelia Parkson…
- Mnie już znasz. – uśmiechnął się do mnie, po czym dał mi swój numer telefonu.
I pomyśleć, że jego uwagi nie przykuł mój strój… ale moja noga.

niedziela, 23 marca 2014

Pogaduszki - marzec.

Rozdział II

Tym razem jeszcze bardziej was zaskoczę...
Pamiętacie Jeremy'ego, tego faceta z prologu?
Otóż w tym rozdziale, okazuje się, że był żonaty...
Kim była jego żona?
Dowiecie się w tym rozdziale!
Komentujcie!
_____________________________________________________________
*Perspektywa Rosalie *
Widziałam minę Adelii. Nie wskazywała ona na to, że jest szczęśliwa. Raczej, że czuje się wściekła i oburzona.
   ,,Tylko czemu ja to zrobiłam?’’ – natarczywie myślałam.
- Zasłużyła na to… - odparłam ze złością.
Nigdy w życiu nie zapomnę tego, jak porzuciła mnie dla kariery modelki, gdy miałam ważną operacje.
Konkretnie była to operacja serca. Mogłam umrzeć. A ona? A ona szaleje na tych wszystkich pokazach z dawnych kolekcji Coco Chanel!  Wiem. Przepraszała mnie pięćdziesiąt razy. Ale dla mnie to, co zrobiła było niewybaczalne. Nie wiedziałam, że strata przyjaciółki tak boli…
Zaczęłam rozglądać się po moim nowym mieszkaniu. Nie było ono zachwycająco piękne… Jednak bardzo spodobało mi się łóżko o okrągłym kształcie, na którym pościel z licznymi, kolorowymi wzorami, leżała niechlujnie. Poduszka ze  zdjęciem małego labradora wyglądała uroczo. Apartament okazał się być miły i przytulny.
Zasłoniłam błękitne firanki, bo słońce raziło mnie w oczy, po czym zajęłam się wypakowywaniem moich rzeczy.
Zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Halo? Mamo! Witaj! Proszę, powiedz, coś się stało?
Mama kazała mi odebrać maila. Rozłączyłam się i tak też zrobiłam.
,,Kochanie, cześć, tu mama… Jesteś już na tyle duża… Ech, miałam Cię o tym poinformować dawno temu… Ale postanowiłam, że przekaże Ci tą wiadomość dziś. Otóż, nie jestem twoją biologiczną matką. Twoją prawdziwą matką jest Gabriella Jones. Nie chcieliśmy cię martwić w dzień urodzin. Pewnie teraz zastanawiasz się, gdzie jest twoja prawdziwa mama. No więc… Twój biologiczny tata, Jeremy, nie chciał mieć dziecka i kazał Gabrielli wybrać między tobą a nim. Gabriella wybrała ciebie, ale wtedy… Och, Rosie! Okazało się, że twój tatuś był długo poszukiwanym przestępcą! Przyjaźniłam się z Gabriellą… Jakże ja za nią tęsknię! Nim było za późno, twoja mama przekazała nam ciebie do opieki. Twoja matka już nie żyje. Zabił ją Jeremy. Mam nadzieję, że nie masz nam za złe tego, że przed tobą to ukrywaliśmy.
Zawsze kochający,
Twoi mama i tata’’.
Kiedy przeczytałam tego maila poczułam wielką pustkę. Nagle zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że czasami źle zachowywałam się dla mojej ,,macochy’’ i  ,,ojczyma’’. Oni próbowali mnie chronić przed Jeremy’m. Jeremy to nie jest mój tata! To morderca! Nigdy, przenigdy nie użyję wobec niego określenia ,,tata’’ ani ,,ojciec’’.
Zadzwoniłam do mamy.
- Kim jest Jeremy? – spytałam nerwowo. – Co on zrobił, oprócz tego, że zabił mamę?
- Och… Nie wiesz? Jeremy słynie z zabijania niewinnych ludzi… Podobno przed śmiercią zabił jakiegoś Louisa Flogersa…
- Dlaczego Jeremy zmarł? –spytałam
- Jakaś dziewczyna, z którą miał romans, zabiła go… Ale do zbrodni nie doszło  w Miami, naszym mieście. Podobno stało się to w Nowym Yorku… Ta dziewczyna miała na imię Isa… Chyba Isabella…  i po śmierci Louisa, który był jej mężem sama uśmierciła Jeremy’ego… Podobno ta Isabella jest matką tego piosenkarza, Roberta Flogersa… Isabellę poszukuje policja…
- Robert Flogers? Ten przystojniak?
- Chyba tak. Córciu… Nie jesteś chyba na nas zła? Chcieliśmy cię chronić… Zawsze będziemy cię kochać jak własne dziecko…
- Wiem mamusiu… Szkoda, że nie pamiętam mojej prawdziwej mamy…
- Życzę ci powodzenia w nowej pracy! I… wracaj niedługo do domu, cała i zdrowa!
Uświadomiłam sobie, że Jeremy jest najbardziej okrutnym człowiekiem na ziemi… Biedny tata Roberta! Biedna jego mama, którą poszukuje policja! Biedna Gabriella, moja ukochana mamusia…

sobota, 22 marca 2014

Rozdział I

Cześć!
Skoro I rozdział już gotowy, to postanowiłam, że opublikuję go 1 dzień po prologu.
Tak, jestem zaskakująca xD.
Myślę, że ten rozdział jest bardzo nudny. To tylko moje zdanie.
Możecie wyrazić swoje, w komentarzu.
PS: Pozdrawiam Nelly, która została obserwatorką mojego bloga jako pierwsza. Jeśli to czytasz, to musisz wiedzieć, że ja też obserwuję twój blog i czekam na 4 rozdział z życia Cassie!
____________________________________________________________________

*Perspektywa Adelii*
Był 15 kwietnia. Dobrze pamiętam tą datę. Zdawałoby się, jakby to było miesiąc temu… Ach, no tak. To było miesiąc temu.
To właśnie wtedy zostałam zatrudniona jako modelka.
 ,, Bardzo dobrze pracowało mi się z Coco, a właściwie Agencją modelek, ale cóż, wszystko kiedyś się kończy :(‘’ – napisałam na Twiterze.
Ponieważ jestem, a raczej byłam sławna, pod moim wpisem automatycznie pojawiło się już jakieś 10 komentarzy od moich ,,fanów’’.
,, Ale jak to? Żartujesz, prawda?’’ – napisała jakaś dziewczyna.
Natychmiast jej odpisałam. W poście zawarłam treść, że nie żartuję. Zawsze miałam dobry humor, byłam uśmiechnięta, a teraz nie pojmuję, jak ludzie mogą uważać, że umiem opowiadać dowcipy.
Ci wszyscy ludzie, którzy mi nie dowierzali, zaczęli mnie już denerwować. Postanowiłam wyłączyć mój komputer.
Póki co, mieszkałam w apartamencie w Nowym Yorku… Ale skoro już tu nie pracuję, wyjeżdżam do mojego rodzinnego miasta, Miami.
Zawsze zapamiętam te piękne wspomnienia, kiedy chodziłam ze starszą siostrą po plaży… Co wieczór chodziłyśmy na różnorodne koktajle i soki, pływałyśmy, opalałyśmy się, czytając książki i plotkując… Szkoda, że to już nigdy się nie powtórzy…
Nie mam już nikogo. Moja starsza siostra została niedawno potrącona przez ciężarówkę. O mamie nigdy nic nie wiedziałam i wiedzieć nie będę, bo nie mam kogo się spytać, co się z nią stało. A tata? Też nic o nim nie wiem. Wielka szkoda…
Zaczęłam się pakować. Trudno będzie mi się rozstać z życiem w luksusach. Już miałam pakować laptopa do torby, gdy z mojego iPhona wydobył się dźwięk, informujący, że ktoś do mnie dzwoni.
Okazało się, że połączenie wykonał szef Agencji. Oczywiście, odebrałam, mając nadzieję, że chce mnie zawiadomić o moim powrocie do kariery.
Jednak, jak sądziłam, pomyliłam się. Dostałam tylko informację, że zastąpi mnie… Ale przecież to nie możliwe! Ona? ONA?! Przez całe gimnazjum się przyjaźniłyśmy, a teraz byłam tak bardzo o nią zazdrosna, że chciałam ją udusić!
Zastąpi mnie Rosalie Jones! Przecież to… Ta szara myszka z okrągłymi okularami? Zawsze się ze mnie nabijała… Oczywiście, żartobliwie… 
O wilku mowa…
Skrzypiące drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich… Rosie… Nie wiedziałam, że tak się zmieniła. Nie nosiła już okularów, prawdopodobnie przeszła operację plastyczną nosa i po raz pierwszy użyła szminki i tuszu do rzęs! Byłam zdumiona, że przeszła tak wielką metamorfozę.
- Rosalie?
- Och, to ty. No tak. Cześć, Adelia.
- A więc mnie poznajesz?
- Niestety tak.
Pomyślałam, że charakter mojej przyjaciółki też się zmienił…
- Co się z tobą stało?! Nie pamiętasz? Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nie opuszczałyśmy się na kilka minut.
- Nie przypominaj mi tych zmarnowanych lat. A teraz pakuj się szybko, ja będę tu mieszkać.
- Ty nie jesteś już taka miła, jak kiedyś… - stwierdziłam.
- Nie odzywaj się w ten sposób.
Mam jej dosyć. Pomyśleć, że się przyjaźniłyśmy…
Wzięłam walizki, obróciłam się na pięcie i wyszłam z wieżowca.

piątek, 21 marca 2014

Prolog

Nie jest zachwycający, ale mam skrytą nadzieję, że wam się spodoba. Proszę, komentujcie!
Prolog wyjątkowo napisany z perspektywy matki Roberta.
____________________________________________________________________
*Perspektywa Isabelli*
To on. To on to zrobił… Przez niego mogę dostrzec tylko rozlaną krew w moim malutkim ogrodzie. To on zabił mojego męża! Dlaczego? Ale dlaczego? Jeśli nie poda mi konkretnego wytłumaczenia, co do tej sprawy, to zabiję go żywcem!
,,Już nie żyjesz, Jeremy… ‘’ – pomyślałam.
Ubrałam się w kurtkę, założyłam perukę i pomalowałam się, wyjeżdżając za kontury moich wąskich ust. Udając się do miejscowego metra, miałam wyrzuty sumienia, że chcę to zrobić. Cóż, wolny kraj. On zabił jego, ja odwdzięczę się mu tym samym.
Nieoczekiwanie, w mojej głowie odezwał się głosik:
,,Zachowuję się jak dziecko, zgłoszę to na policję!’’.
Ale ja postanowiłam wziąć tą sprawę we własne ręce.  Kiedy byłam na drugim krańcu naszego miasta, nie zrezygnowałam z mojej decyzji. Podeszłam pod dom Jeremy’ego. Upewniłam się, czy mam w kieszeni pistolet. Mam. Wszystko gotowe…  Pozostaje tylko czekać.
O godzinie 15:00 Jeremy nareszcie otworzył furtkę do swojego podwórka. Ja już tam na niego czekałam.
-Kim ty jesteś?! Dzwonię na policję! – powiedział przerażony.
Wiedziałam, że zawsze Jeremy był nerwowy, więc mu odpowiedziałam:
- Jestem bliską osobą kogoś, kogo zabiłeś. I to ja raczej powinnam zadzwonić na policję.
- Isabella? – spytał, po czym chciał uciec do domu, lecz ja go złapałam za kołnierz od garnituru.
- Nie musisz wiedzieć kim jestem. To ja chcę się czegoś dowiedzieć… Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. – próbował się obronić Jeremy.
Rozejrzałam się po ogródku. Piękne lawendy rosły w słońcu, chwasty, które charakteryzowały dom Jeremiego zostały usunięte, a słoneczniki monotonnie kołysały się na lekkim wietrze. Ławki ogrodowe stały w bezruchu i wydawałoby się, że wokół nie ma żywej duszy, oprócz mnie i Jeremy’ego.
- Na pewno rozumiesz. Zabiłeś Louisa! Byliście przyjaciółmi!
- No, a więc się domyśliłaś… Myślałem, że podejrzenia przerzucisz na swoją siostrę, Julie… Mamy takie same inicjały…
- Ale nie pracujecie w tej samej firmie! Wiem, że pracujesz w fabryce wytwarzającej pistolety. A ponieważ zostawiłeś pistolet na miejscu zbrodni, mogłam się domyślić, że twoje inicjały i nazwa twojej firmy prowadzą mnie do dość zdumiewającego rozwiązania zagadki.
- Tyle, że Julie nienawidziła swojego szwagra, a ja byłem jego przyjacielem.
- Pytam się po raz ostatni… Dlaczego to zrobiłeś?
- Miałaś ze mną romans. Pamiętasz, prawda? Nadal cię kocham i chcę, abyś była ze mną. Kocham tylko ciebie!
- To nie był romans! Byłam pijana i to, że cię raz pocałowałam i flirtowaliśmy, to nie znaczy, że już jest romans! Bądź dojrzalszy!
- Ale ja cię kocham, Isabello!
- Ale ja ciebie nie…
- Nie? A więc będziesz musiała zginąć, abyś nikomu się nie wygadała!
Uderzył mnie tak mocno, że pomyślałam, że już brakuje mi tchu. Ale przypomniałam sobie, po co tu przyszłam. I… Wykonałam strzał. Jeremy padł martwy na ziemię.
Nie spodziewałam się, że ktoś nas podsłuchuje. Hannah, pokojówka Jeremy’ego wszystko widziała i krzyknęła:
- Zabójczyni na naszym podwórku! Pomocy! Ratunku! Stój! Już dzwonię na policję.
Na szczęście, byłam bardzo szybka i pobiegłam na stację metra. Dobrze, że ten transport nie jest wolny. Bezpiecznie dotarłam do domu.
- Nie martw się, Robercie. Twój tata zawsze będzie z tobą… i ja też. – powiedziałam do mojego synka, którego nosiłam w brzuchu.
To był już dziewiąty miesiąc ciąży i niedługo spodziewałam się porodu. Tak też się stało. Tydzień później razem z malutkim Robertem byliśmy już w domu.
I pomyśleć, że te sześć lat upłynęło tak prędko. Mój syn idzie do pierwszej klasy!
Pewnego dnia, przyszedł ze szkoły bardzo zmartwiony.
- Co się stało, synku? – spytałam.
- Każdy ma tatę. A ja? Gdzie mój tata? – zamyślił się.
- Och… Robercie, wiedziałam, że kiedyś o to zapytasz… Otóż… Tata jest bardzo wysoko… Tam na górze…
- W kosmosie? Tata jest astronautą?! Wypas! – zadowolił się.
- Niekoniecznie. Jest jeszcze wyżej niż w kosmosie. Bo widzisz… Twój tatuś bardzo cię kocha… I… Nigdy nie wróci…
- Och… To niedobrze… - powiedział wielce smutny synek.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Policja! Poszukujemy pani Isabelli Flogers!
- Schowaj się! Na strych, jazda! – krzyknęłam do synka.
Dobrze, że jest bardzo posłuszny.
Ze strachem otworzyłam drzwi.
Zaprosiłam pana policjanta na filiżankę kawy i opowiedziałam mu całą historię.
- Och, czyli przyznaje się pani! To jakiś ciąg morderstw. Niniejszym ogłaszam, że zostaje pani zatrzymana i pojedzie pani ze mną na komisariat. Czy ma pani dzieci?
- Mam synka, Roberta.
- Czy jest ktoś, kto mógłby się nim zaopiekować?
- Moja siostra, Julie Jacksons.

Rok później:
Uciekłam z więzienia, przez bardzo słabo wykonane okno. Marzyłam, żeby wyjechać z tego przeklętego miejsca. Ponieważ nie byłam biedna, postanowiłam się przeprowadzić razem z synkiem do Miami. To kawał stąd, więc będziemy bezpieczni. Przynajmniej tak mi się wydaje…

czwartek, 20 marca 2014

Witajcie!

Cześć!
Postanowiłam założyć bloga z opowiadaniem.
Pora mnie poznać!
Imię: Marysia, wolę Mania.
Nazwisko: Takatam (nie podam)
Zainteresowania: Pisanie, rysowanie... Głównie bloggowanie.
Nie lubię: Kłamstw, nerwowych ludzi i ,,nieogarów''.
Charakter: Tchórzliwa, życzliwa, miła, dowcipna, ale też złośliwa.
Ulubiony serial: Ranczo
_______________________________________________________________________

Opowiadanie będzie o Adelli Parkson, która po nieudanej karierze modelki pragnie zdobyć własną pasję.
Nienawidzi Rosalie, która zastąpiła ją jako modelka w jednej z najsławniejszych Agencji Modelek w kraju.
Lecz co się stanie, gdy dziewczyny poznają Philippa i Roberta?
Czy Adelia odnajdzie swoje hobby?
Czy Robert pozna mroczną przeszłość swojej matki?
_____________________________________________________________

To było takie krótkie wprowadzenie... Ale już za niedługo zobaczycie na blogu prolog.
Jeśli chcesz być na bieżąco, proszę, dodaj się do obserwatorów.
Mam nadzieję, że dam radę dodawać rozdziały regularnie, raz w tygodniu. Oczywiście, czasami moja wena twórcza odpływa gdzieś baardzo daleko...
Pewnie wy też spotkaliście się z takim problemem. 
Raz w miesiącu będzie pojawiał się na blogu specjalny post o nazwie ,,Pogaduszki''. 
Tam będziemy się wymieniać zdaniami na temat mojego opowiadania.
Życzę miłej zabawy i proszę o komentowanie!
PS: Pozdrawiam Nelly Horan i Wera3008!