piątek, 28 marca 2014

Rozdział III

Hej, to znowu ja z kolejnym rozdziałem ;)
Możecie go również zaliczyć do pogaduszek na marzec...
No więc tak. Ten rozdział może nie jest aż tak nudny jak I, ale czuję, że może wam się nie spodobać.
Pozdrawiam Werę3008, Nelly Horan i Wiktorię O. ;)
To taka dedykacja! :)
____________________________________________________________
*Perspektywa Adelli*
Stałam teraz na ulicy Nowego Yorku. Zostałam tu przez chwilę, aby na pożegnanie przyjrzeć się budynku, w którym mieszkałam. Przez jedno z okien widziałam mój apartament. Ku mojemu zdziwieniu w oknie ukazała się Rosie, która spoglądała na mnie bardzo zmartwiona.
,,Co się stało? Czyżby czuła żal?’’ – myślałam.
Po kilku minutach wpatrywania się w smutną twarz byłej przyjaciółki, postanowiłam udać się na dworzec kolejowy, by stamtąd pojechać do Miami. Kupiłam bilety i niedługo potem na dworcu pojawił się pociąg. Podróż zajęła mi kilka godzin. Słuchałam muzyki, czytałam ciekawe książki i rozmyślałam o Rosalie.
Dojechałam na miejsce. Stęskniłam się już za moim rodzinnym miastem… Rodzina… Tak, to dobre słowo. Na licznych słupach wisiało ogłoszenie o koncercie Roberta Flogersa, mojego ulubionego piosenkarza. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć bilet…
Udałam się do mojego rodzinnego domu, który otrzymałam w spadku po mamie i tacie.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi…
- Ależ się tu nakurzyło! – stwierdziłam.
Natychmiast wzięłam szczotkę do kurzów i posprzątałam. Przygotowałam sobie sałatkę na obiad.
Jedząc posiłek poczułam się bardzo samotna… Brak mamy i taty, no i siostry… I w dodatku Rosalie, która odwróciła się do mnie plecami po tylu latach znajomości.
Nagle mój niepokój przerwała myśl o koncercie Roberta. Pospiesznie otworzyłam laptopa i zamówiłam bilet! Miałam jedno z najlepszych miejsc na Sali koncertowej! Będzie świetnie! Chyba…
Po kilku dniach bilety przyszły pocztą. Byłam wniebowzięta i po prostu musiałam pójść do sklepu, żeby kupić jakąś wystrzałową kreację! Fajnie byłoby, gdyby Robert mnie zauważył…
- Już jutro koncert! – wykrzyknęłam radośnie po zakupach.
Robiło się ciemno, więc zaczęłam się kąpać.
Pod lustrem leżała jakaś karteczka! Szybko wzięłam ją do ręki i odczytałam napis:
,,To koniec, ślicznotko…’’.
Z początku się przeraziłam, ale w moja podświadomość uważała inaczej:
,,Ktoś robi sobie ze mnie tylko żart’’.
- Czego koniec? Jeśli chodziło komuś o karierę modelki, to sprawa jest zakończona.-odezwałam się.
I nagle do głowy przyszła mi myśl, że skoro już nigdzie nie pracuję, to, do czego ja w życiu będę potrzebna?! Muszę odnaleźć swoje hobby…
Ubrałam się w moją pidżamkę w baranki i nieoczekiwanie bardzo szybko zasnęłam.
Był ranek. Już dziś o 15:00 koncert!
Do godziny 13:00 oglądałam telewizję, a potem był czas na przebranie się i pójście do fryzjera. Chciałam wyglądać oszałamiająco. Tak też było! O godzinie 14:30 wyszłam z salonu fryzjerskiego i pojechałam moim autem na miejsce koncertu.
Kilka minut po planowanej godzinie rozpoczęcia koncertu, wydarzenie się zaczęło.
Kiedy Robert wyszedł na scenę, zaparł mi dech w piersiach, tak, że nie mogłam piszczeć z radości jak inne fanki.
Spojrzałam na niego i jak zwykle uznałam, że jest najprzystojniejszy na świecie…
-Uah… - westchnęłam cicho.
- Witaj Miami! – wrzasnął Robert do mikrofonu.
Na jego głos wszyscy klaskali w dłonie. Piosenkarz zaczął występ i śpiewał swoje hity, takie jak: ,,You love me’’ , ,,Forever Alone’’ i ,,My radio’’.
Spojrzałam w bok, a tam… Rosalie! Nie wiedziałam, że też lubi Flogersa…
-Cześć! – powiedziałam ze wstydem.
- Hej… - odpowiedziała mi niezbyt entuzjastycznie Rosie.
Właśnie chciałam pójść do toalety, gdy się potknęłam o nogę Rosalie, która chyba podłożyła mi ją specjalnie.
- Ała! – krzyczałam. – Nie mogę ruszać nogą! Nie umiem chodzić!
Wrzeszczałam tak głośno, że sam Robert to usłyszał i powiedział:
- Robimy krótką przerwę.
Potem zadzwonił na pogotowie i… Wziął mnie na ręce. Czułam się jednocześnie upokorzona, ale i szczęśliwa.
- Cześć… Boli cię bardzo? – spytał chłopak.
- Tak… Dzięki, że pytasz… Jestem Adelia Parkson…
- Mnie już znasz. – uśmiechnął się do mnie, po czym dał mi swój numer telefonu.
I pomyśleć, że jego uwagi nie przykuł mój strój… ale moja noga.

4 komentarze:

  1. Jeeeeeeejku! Przeczytałam wszystkie rozdziały od razu! (Dzięki dla Nelly, bo to właśnie dzięki niej znalazłam tego bloga^^ )

    Po pierwsze: OMG!
    Po drugie: OMG!
    PO trzecie: uhh... czekaj... co ja miałam... ah tak! O.M.G.!!!!

    REWELACJA!, DZIEWCZYNO!
    Świetne opowiadanie, świetni bohaterowie, świetna historia i co jeszcze? Świetna autorka;) Bardzo fajnie piszesz, nie masz problemów z ortografią (co jest problemem na wieluuuu blogach- punkt dla Ciebie) no i tworzysz piękne zdania! Wszystko układa się w perfekcyjną całość i aż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!
    Po prostu cudownie! Masz prawdziwy talent :)

    Twoja nowa fanka- Nicol <3
    http://harrykochakotki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też nie pisałam ja. Przepraszam, że usuwam komentarze, ale ten powyżej nie napisałam ja i nie chce żeby tu był... A tak ode mnie - wszystko super i mam nadzieję, że pod innymi wpisami będą już moje komentarze :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Jak przeczytałam "To koniec, ślicznotko..." to aż mi serce zaczęło szybciej bić. Normalnie się przestraszyłam! Jednego zdania! Ale ze mnie tchórz...
    Jak słodko, że Rober jej pomógł. Tylko ta akcja na końcu mogła być trochę bardziej rozwinięta, ale to tylko moja opinia, więc się nie przejmuj :) Ogóle rozdział genialny i na pewno nie był nudny!
    buziaczki,
    Ania :)

    OdpowiedzUsuń