wtorek, 27 maja 2014

Rozdział XIII

Hej!
Dziś moje urodziny, jak już wspominałam w poprzednim poście: ,,Pogaduszki''. 
Mam tak dobry nastrój, że rozdział macie już dziś ^^
Okej, zdradzę Wam tajemnicę.
NIE UŚMIERCAM GŁÓWNYCH POSTACI!
Więc Adelia żyje. xD
Komentujcie.
_________________________________________________________________
*Perspektywa Roberta*
Ciągle pamiętam jej uśmiech. Jej pomocność. Nie wiem, jak mogło się to stać. Pora dać temu Hilary’emu nauczkę. Zapłaci mi za to, co zrobił mojej mamie i Adelii. Gdzie to było? Ach, tak. Topazowa…
Ubrałem moje czarne buty, wziąłem płaszcz i udałem się tam, gdzie to się wydarzyło. Miałem nadzieję, że jeszcze go tam zastanę. Żywego lub martwego. Oczywiście, zabrałem ze sobą komórkę, by, jak już go spotkam, zadzwonić na policję. Uznałem, że nie będę szedł piechotą, więc poczekałem pięć minut na autobus. Potem byłem na miejscu. Wypiłem moją butelkę z wodą i wszedłem do środka. Nie było tu już tego obrazu kobiety i kamiennego łoża, a podłogi były naprawione… Na palcach udałem się na taras.
- Ej! TY! TU TRWA BUDOWA! – krzyknęła jakaś pani w różowej sukience.
Rzeczywiście. Hilary już tu nie mieszka? Budownicy malowali stary, czarny płot na biały kolor. Potem, jakiś facet wysiadł z wielkiej ciężarówki przy drodze i wniósł na teren domu czerwone meble.
- Przepraszam bardzo – wyjąkałem – Szukam pewnego pana imieniem Hilary, z którym ostatnio widziałem się w tym budynku. Wie pani, gdzie on teraz przebywa?
- Och, chłopcze! Masz z nim kontakt? A może z nim spiskujesz? – wystraszyła się.
- Nie… On prawie zabił moją znajomą, chciałem go zgłosić na policję.
- Oj, biedaczku, a tobie nic się nie stało? – spytała z wiejskim akcentem.
- Nie, nic mi nie jest… Wie pani coś o nim?
- Och, młodzieńcze… - zaczęła. –  Każdy powinien wiedzieć. On był wrednym, mściwym i okrutnym człowiekiem. Miał na swoim koncie wiele morderstw. Ostatnio, pobił jakąś 40-letnią kobietę, matkę tego sławnego głuptaska, którego moja córusia ubóstwia jak chleb z dżemem śliwkowym! Potem ta biedaczka zaginęła i słuch na tej wsi o niej zaginął. Skąd ci ludzie biorą te zezwolenia na zakup broni to się w łbie nie mieści, ot, co. Ten człowiek zabił moją starą znajomą z dzieciństwa. Myślałam, że na tym się zakończy. Jaka ja głupia! BA! Jak Beksa! Oj, tylko nie pytaj o Beksę. To moja kózka, a jakże! Proszę, byś poszedł do domu młodzieniaszku. Zaraz będzie padać. – zakończyła. – Zapomniało mi się dodać, żeś podobny do tego głuptaska z telewizji! I że ten człek w więzieniu siedzi od tygodnia, czy dwóch. Bądź zdrów i zmykaj!
Nareszcie! Poszedł do więzienia! Marzyłem, żeby to od kogoś usłyszeć. Chwila… Co? Ja? GŁUPTASEK?!  Moja mama zaginęła! Gdzie mogła pójść?
Nie można zapomnieć o Adelii. Znów pójdę do niej.
Szedłem przez korytarz, by dojść do recepcji.
- Jestem w gości do Adelii Parkson.
-Nie wpuszczę pana, jeśli nie ma pan z nią powiązań rodzinnych.  – oznajmiła pielęgniarka.
- Ale… Proszę! Jestem jej chłopakiem! – wykrzyczałem bezmyślnie.
Ku mojemu szczeremu zdziwieniu, obok mnie na wózku inwalidzkim przyjechała Adelia!
- Co ty powiedziałeś?! – zdenerwowała się.

2 komentarze:

  1. Super! Kolejny ciekawy rozdział :) I tym razem komentarz piszę jako jedna z pierwszych :D Jest naprawdę świetnie!
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, a tym czasem zapraszam na swój blog :) Co prawda nie ma nowego posta, ponieważ dopiero zaczynam go pisać, ale zajęłam się wyglądem bloga i mam nadzieję, że się spodoba :)
    Pozdrawiam <3
    Werka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaaa!!! Głuptasek! Nie no serio, ta pani rozwala system!
    Dobrze, ze ten zły człowiek został zamknięty.
    Jedno mnie ciekawi, dlaczego Adelia tak zareagowała na słowa Roberta? W końcu nie zrobił nic złego. Powinna docenić, że mu na niej zależy i za wszelką cenę chce do niej dotrzeć. Ehhh...

    OdpowiedzUsuń