Hej!
Dziś moje urodziny, jak już wspominałam w poprzednim poście: ,,Pogaduszki''.
Mam tak dobry nastrój, że rozdział macie już dziś ^^
Okej, zdradzę Wam tajemnicę.
NIE UŚMIERCAM GŁÓWNYCH POSTACI!
Więc Adelia żyje. xD
Komentujcie.
_________________________________________________________________
*Perspektywa Roberta*
Ciągle pamiętam jej
uśmiech. Jej pomocność. Nie wiem, jak mogło się to stać. Pora dać temu
Hilary’emu nauczkę. Zapłaci mi za to, co zrobił mojej mamie i Adelii. Gdzie to
było? Ach, tak. Topazowa…
Ubrałem moje czarne
buty, wziąłem płaszcz i udałem się tam, gdzie to się wydarzyło. Miałem
nadzieję, że jeszcze go tam zastanę. Żywego lub martwego. Oczywiście, zabrałem
ze sobą komórkę, by, jak już go spotkam, zadzwonić na policję. Uznałem, że nie
będę szedł piechotą, więc poczekałem pięć minut na autobus. Potem byłem na
miejscu. Wypiłem moją butelkę z wodą i wszedłem do środka. Nie było tu już tego
obrazu kobiety i kamiennego łoża, a podłogi były naprawione… Na palcach udałem
się na taras.
- Ej! TY! TU TRWA
BUDOWA! – krzyknęła jakaś pani w różowej sukience.
Rzeczywiście. Hilary
już tu nie mieszka? Budownicy malowali stary, czarny płot na biały kolor.
Potem, jakiś facet wysiadł z wielkiej ciężarówki przy drodze i wniósł na teren
domu czerwone meble.
- Przepraszam bardzo –
wyjąkałem – Szukam pewnego pana imieniem Hilary, z którym ostatnio widziałem
się w tym budynku. Wie pani, gdzie on teraz przebywa?
- Och, chłopcze! Masz
z nim kontakt? A może z nim spiskujesz? – wystraszyła się.
- Nie… On prawie zabił
moją znajomą, chciałem go zgłosić na policję.
- Oj, biedaczku, a
tobie nic się nie stało? – spytała z wiejskim akcentem.
- Nie, nic mi nie
jest… Wie pani coś o nim?
- Och, młodzieńcze… -
zaczęła. – Każdy powinien wiedzieć. On
był wrednym, mściwym i okrutnym człowiekiem. Miał na swoim koncie wiele
morderstw. Ostatnio, pobił jakąś 40-letnią kobietę, matkę tego sławnego
głuptaska, którego moja córusia ubóstwia jak chleb z dżemem śliwkowym! Potem ta
biedaczka zaginęła i słuch na tej wsi o niej zaginął. Skąd ci ludzie biorą te
zezwolenia na zakup broni to się w łbie nie mieści, ot, co. Ten człowiek zabił
moją starą znajomą z dzieciństwa. Myślałam, że na tym się zakończy. Jaka ja
głupia! BA! Jak Beksa! Oj, tylko nie pytaj o Beksę. To moja kózka, a jakże!
Proszę, byś poszedł do domu młodzieniaszku. Zaraz będzie padać. – zakończyła. –
Zapomniało mi się dodać, żeś podobny do tego głuptaska z telewizji! I że ten
człek w więzieniu siedzi od tygodnia, czy dwóch. Bądź zdrów i zmykaj!
Nareszcie! Poszedł do
więzienia! Marzyłem, żeby to od kogoś usłyszeć. Chwila… Co? Ja? GŁUPTASEK?! Moja mama zaginęła! Gdzie mogła pójść?
Nie można zapomnieć o
Adelii. Znów pójdę do niej.
Szedłem przez
korytarz, by dojść do recepcji.
- Jestem w gości do
Adelii Parkson.
-Nie wpuszczę pana,
jeśli nie ma pan z nią powiązań rodzinnych.
– oznajmiła pielęgniarka.
- Ale… Proszę! Jestem
jej chłopakiem! – wykrzyczałem bezmyślnie.
Ku mojemu szczeremu
zdziwieniu, obok mnie na wózku inwalidzkim przyjechała Adelia!
- Co ty powiedziałeś?!
– zdenerwowała się.
Super! Kolejny ciekawy rozdział :) I tym razem komentarz piszę jako jedna z pierwszych :D Jest naprawdę świetnie!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, a tym czasem zapraszam na swój blog :) Co prawda nie ma nowego posta, ponieważ dopiero zaczynam go pisać, ale zajęłam się wyglądem bloga i mam nadzieję, że się spodoba :)
Pozdrawiam <3
Werka <3
Hahahaaa!!! Głuptasek! Nie no serio, ta pani rozwala system!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze ten zły człowiek został zamknięty.
Jedno mnie ciekawi, dlaczego Adelia tak zareagowała na słowa Roberta? W końcu nie zrobił nic złego. Powinna docenić, że mu na niej zależy i za wszelką cenę chce do niej dotrzeć. Ehhh...