sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział XVIII

Bez wstępu.
Mogę tylko napisać, że ten rozdział to dno ^^
Komentujcie!
________________________________


*Perspektywa Adelii*
Och, życie mi się wali... A te jego minki wcale nie pomagają! On nic nie rozumie... Ja nie jestem na to gotowa... Przypomniały mi się pewne wspomnienia... Nie zbyt miłe...

-Obiecaj, że zawsze będziemy razem. - poprosiłam trzymając go za rękę.
- Kto wie, co się może wydarzyć... - powiedział, a potem pożegnał się ze mną i wyszedł z mieszkania. Nigdy nie wrócił.

Jezu, jak będę tak intensywnie myśleć o takich koszmarnych rzeczach, to popadnę w depresję... Przeglądałam zdjęcia na komputerze. Zobaczyłam zdjęcie, gdy Jason proponuje mi bycie razem. Byłam tak naiwna... A on porzucił mnie dla tej głupiej... Nawet nie pamiętam jej imienia! To było rok temu. Tak niedawno, a jednak myślami daleko...
Pora wziąć się za siebie. Pomyślałam o tym, że potrzebuję zatrudnienia, bo, w końcu, rachunki jakoś spłacać trzeba...
Jaki jest mój talent? Hmm... Chwilka zastanowienia... Ach, tak. Nie mam żadnego. Postanowiłam poszukać pracy w agencji ,,TheCityLady''. Może sprawdzę się jako dziennikarka?
Czekałam na odpowiedź z agencji około 2 tygodnie. Przez ten czas chodziłam do restauracji, w której ostatnio spotkałam się z Robem. Nie powiem, że nic do niego nie czuję, ale... No, nie chcę, by zostawił mnie dla kogoś innego, jak Jason. On też zachowywał się jak Robert, a potem... Nie mam ochoty o tym rozmyślać.
W końcu się odezwali. Chcieli umówić się ze mną na próbne spotkanie.
-Witam. Jestem Gregory, szef agencji. A ty to zapewne panna Parkson? - powiedział niski mężczyzna siedzący na ruchomym fotelu. Miał elegancko przeczesane włosy, ciemnoniebieski garnitur i markowe buty. W jego małych, zielonych oczach przeszył mnie delikatny błysk.
- Tak, to ja. Chciałam zgłosić się do pracy jako dziennikarka telewizyjna... - wyjaśniłam.
- Wiem. Masz na imię Adelia, czyż nie? - spytał wstając z fotela, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć cokolwiek, dodał za mnie - Bardzo dziwne imię. Twoi rodzice naprawdę musieli nie mieć pomysłu na nazwanie... ciebie. - ostatnie słowo powiedział z niesmakiem.
- Przepraszam, lecz czy możemy zaczynać? - wtrąciłam się, by nie mógł już nic powiedzieć o moich rodzicach.
- Co zaczynać? Ach, tak... Dziś nie mam czasu.
- Jak to?! Pańska sekretarka umówiła się ze mną! - oburzyłam się.
- Żartowałem! - uśmiechnął się po raz pierwszy w dzisiejszym dniu. Zwykle był chyba ponurym człowiekiem...
- Och, naprawdę. Rzeczywiście, wygląda pan na osobę z poczuciem humoru... - powiedziałam z lekką nutką sarkazmu.
- W rzeczy samej... Siadaj za tamtym biurkiem i przeczytaj tekst z kartki. Jeśli masz ,,to coś'' to masz też gwarantowaną robotę tutaj.
Przeczytałam. Potem Gregory wyprosił mnie z pokoju, a ja poszłam do domu. Mam nadzieję, że dobrze wypadłam.

3 komentarze:

  1. Nie jest tak tragicznie :>
    Adi zaczyna mnie trochę irytować swoim zachowaniem... Niech będzie z Robciem i już, a nie problem robi.

    zapraszam do siebie http://witaj-w-symulacji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O, perspektywa Adeli nam się pokazała :)
    Dziwny ten pan Gregory. Nie żeby coś, ale nie mówi się komuś, że ma dziwne imię xD moim zdaniem jest ładne, oryginalne <3
    Wiesz, nie nazwałabym tego dnem. Rozdział super, mimo, że krótki. Ale mi to w zupełności nie przeszkadza ;)

    OdpowiedzUsuń