Hej!
Nic dziś nie będę mówić, oprócz tego, że pisałam ten rozdział na szybko.
Miłego czytania!
Komentujcie!
______________________________________
*Perspektywa Roberta*
Siedziałem na kanapie rozmyślając o mamie. Zaginęła. Myśli się o tym tak trudno, jakby zmarła. Na szczęście jednak, żyje. Żyje i wie, że pewnego dnia ją znajdę i będziemy ze sobą rozmawiać przez wieki. A ten Hilary?! Ma za swoje. Nie daruję mu tego... Zapłacił za swoje czyny.
Nie wiedziałem, co robić. Włączyłem telewizor i rozsiadłem się na kanapie. Przymknąłem oczy i na ekranie widziałem tylko rozmazane kształty reklam i słyszałem piosenki, dzięki którym zasnąłem, jak z płatka. Obudziłem się w nocy. Była godzina 3:00 nad ranem. Nie mogłem dalej spać. Telewizor był niewyłączony a do domu ktoś zapukał. Kto się do mnie dobiera o tej godzinie?! Założyłem kapcie i przez dziurkę w drzwiach zauważyłem mamę. Otworzyłem jej i z uśmiechem na ustach się do niej przytuliłem. Ona jednak, zniknęła po kilku sekundach i usłyszałem pisk. Ach, ta moja bujna wyobraźnia... Znów wdrapałem się na kanapę, poprawiłem poduszkę, ale aż do rana nie zmrużyłem oka. Co te dziwne zwidy mogły oznaczać? Po godzinie siódmej byłem gotowy do wyjścia. Postanowiłem wybrać się do Adelli, by, jak wyjdzie ze szpitala, zaprosić ją na obiad do restauracji.
~*~
-Cześć! - krzyknąłem do niej, gdy byłem na miejscu.
- Hej. - powiedziała ponuro.
- Adi, ja tak bardzo cię przepraszam... - przewróciłem oczami.
- Co powiedziałeś?! - spytała
Powtórzyłem me słowa, ale, jak się okazało, ona po prostu nie chciała mnie słuchać i udawała, że nic nie słyszy. Przyszedł doktor i oznajmił, że Adelia musi pójść do sali pielęgniarskiej, by pobrać krew i zdjąć bandaż z biodra. Dlaczego to ja zawsze jestem ,,tym złym''?! Po 3 kwadransach Adelia wróciła i wyglądała na zdrową. Lekarz odprowadził ją do sali, a gdy wchodzili, oznajmił, że za godzinę otrzyma wypis.
- No i jak się czujesz? - zagadnąłem.
- Dobrze. Chyba chciałeś coś powiedzieć? - zapytała ironicznie.
- Przepraszam. - zacząłem - Za to, że chciałaś mi pomóc, że to ty oberwałaś, a nie ja, za to, że umiesz jakoś wytrzymać w moim towarzystwie i za to, że skłamałem.
Nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz?
- Nie do końca. - powiedziała, a nadal miała szeroki uśmiech na twarzy.
- Okej. Zaraz po twoim wypisie zapraszam cię na obiad do restauracji obok mojego domu. - wyjaśniłem - Ja stawiam! - dodałem szybko.
- Okej. Teraz, to ci powiem tak: zgadzam się na obiad i wybaczam ci.
-Wspaniale! - ucieszyłem się.
~*~
Minęło półtorej godziny, zanim mogliśmy wyjść ze szpitala, ale w końcu, udało nam się.
Po drodze śmialiśmy się, bo wpadłem w krzaki i na mojej koszulce zostały liście, a nawet jedna gałązka. Adelia powiedziała, że wyglądam jak potwór leśny. Wtedy myślałem, że nie wytrzymam ze śmiechu.
- Nareszcie! Już prawie jesteśmy - oznajmiłem zadyszany, bo byłem zmęczony wędrówką.
- To ta restauracja? - pokazała palcem Adelia.
- Tak. - odpowiedziałem.
- To właśnie tam jadłam obiad z moją siostrą dzień przed tym, jak ona... - mówiła ze smutkiem w oczach.
- Przestańmy o tym rozmawiać. - poprosiłem, by znów była wesoła.
Weszliśmy do środka, zajęliśmy stolik dla dwojga i poprosiłem kelnera o danie, które sobie zażyczyliśmy oraz o świeczki, bo chciałem zadbać o ,,romantyczną'' atmosferę.
- Mmm... Uwielbiam Spaghetti! - powiedziała Adelia kończąc jedzenie.
- Tak, ja też - przyznałem. - Jeszcze raz muszę ci coś powiedzieć - przepraszam. - dodałem z oczami Kota ze Shreka.
- Za co tym razem? - zdziwiła się.
- Za wszystko. - odparłem bez wahania.
- Mówiłam już, że ci wybaczyłam.
- Ile to już dni minęło, odkąd się znamy? - zagadnąłem.
- Chyba niecałe pół roku, a o co chodzi?
- Myślę, że znów nie jest zbyt wcześnie...
- Na co?
- Kocham cię. - powiedziałem.
- Och, znowu? - zapytała.
- Tak. I nigdy nie przestanę - zaprałem się.
- Okej, fajnie. - zdenerwowała się. - Zrozum. Między nami nic nie ma! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! I nigdy, przenigdy nic nie będzie! Wolę, żebyś przestał robić sobie nadzieję i poszukał nowej dziewczyny! Na razie! - wytłumaczyła z wściekłością i wyszła z restauracji.