Hej!
Wróciłam z wyjazdu! Było super. Nadal pracuję nad postem z relacją z pobytu, ciężko jakoś mi to idzie...
Nicol, nie możesz przestać pisać!
A co do tego rozdziału, trochę się nad nim męczyłam, ale w końcu powstał.
Chociaż, i tak myślę, że niezbyt mi wyszedł.
Chcę też zachęcić do subskrybowania mojego kanału na youtube.
Miłego czytania, komentujcie i ,,do napisania''.
____________________________________________________________
,,Nie musisz już płakać.''
*Perspektywa Rosalie*
,,Jak on mógł mnie tak wykorzystywać?!'' - łkałam wtulona w koc na fotelu.
Pewnie czekał do odpowiedniego momentu, żeby wyssać mi całą krew albo w ogóle mnie zabić żywcem!
Powinien mi o tym powiedzieć od razu! Wtedy na pewno bym go zrozumiała i przyzwyczajałabym się powoli do jego klątwy. Ale nie! Musiał mnie okłamywać, trzymać w niepewności, a potem, w ostatniej chwili wyjaśnić wszystko w piętnaście minut i sobie iść! Jakim cudem to jego przewspaniałe antidotum miałoby być u mnie?! Nie wybaczę mu nigdy, ale jeśli ta jedna mała flaszka ma mu stanowić lepsze życie, może mu pomogę.
Wampiry. Zawsze myślałam, że to tylko fikcja, która znajduje się w książkach i filmach. Skoro jednak naprawdę istnieją, to jakie inne niebezpieczne, magiczne stworzenia czyhają, by zrobić mi krzywdę? Wilkołaki? Potwory morskie? Złe wiedźmy...? Teraz już nigdy nie poczuję się bezpiecznie...
Nadal płakałam, gdy do mojego domu ktoś zapukał. Podeszłam do drzwi, a w nich ukazała się Sandra.
- Och, witaj. - mówiłam ocierając łzy.
Nawet nie powiedziała ,,Cześć!'' tylko rozsiadła się na kanapie i zaczęła mówić.
- Nie musisz już płakać. Mnie też perfidnie okłamał.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Bo widzisz... - zaczęła z podniesioną brwią - Mój ojciec, Tim, jest królem wampirów. Uważał się za lepszego od innych, ale i tak bardzo go kochałam. Kiedyś byłam najpotężniejszą czarownicą w Miami, mogłam rządzić światem! - zaśmiała się złowieszczo, a ja stałam jak wryta i nie odrywałam od niej wzroku. - Ale... Oczywiście, Tim musiał mi przeszkodzić, a ten cały Phillipp był w to wmieszany i...
- Czemu mówisz o swoim tacie jak o wrogu? Czemu używasz zamiast słowa ,,tata'' jego imienia? - zagadnęłam.
- NIE PRZERYWAJ MI!!! - krzyknęła, po czym machnęła ręką rozbijając lampę, przez co się przeraziłam.
- No dobrze, ale... - zaczęłam. Miałam mnóstwo pytań układających mi się w głowie.
- SIEDŹ CICHO!!! - wrzasnęła jeszcze głośniej, po czym wyjęła jakiś drewniany patyk. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że to jest różdżka, która trafiła we mnie jakimś zaklęciem. Gdy to się stało, poczułam suchość w ustach i nagle, bardzo szybko, oparłam się o ścianę w kącie pokoju, a moje ręce zostały związane zieloną linią, z którą na moim ciele ciążył okropny ból. To wszystko stało się wbrew mojej woli! Już miałam na nią krzyknąć, ale z moich ust wydobył się tylko pisk. Nie mogłam mówić. Ta klątwa odebrała mi głos!
- Spokój... - westchnęła z uśmiechem Sandra, chociaż mnie ogarniała niepohamowana złość. Weszła do mojego domu bez powitania, rozsiadła się na kanapie, a potem, na mojej prywatnej posesji ma czelność odbierać mi głos?!
- Tim bardzo kłócił się z Phillem, który niegdyś był moim chłopakiem. Obydwaj chcieli uzyskać antidotum, które odmieniłoby ich życie. Gdy okazało się, że to antidotum należy do ciebie, Phillipp od razu zaczął cię szukać po Miami. Natknął się na ciebie w tym sklepie, a potem na pokazie. Phi, on reporterem, chociaż gdy byliśmy razem, cały czas trąbił o tym, jak próbuje ubiegać się o pracę w ośrodku naukowym... - parsknęła.
Mimo sytuacji, wyobraziłam sobie Phillippa w białym fartuchu i goglach trzymającego próbki różnych płynów, a jego fryzura była... taka śmieszna! Włosy jakby stanęły do góry! Zaśmiałam się cicho.
- Z czego się śmiejesz?! - wrzasnęła z podirytowaniem, a ja zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. -PRZESTAŃ! - krzyknęła jeszcze głośniej, a wtedy nagle spoważniałam.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na okno, w którym zobaczyłam jakby znajome mi spojrzenie. Niestety, zniknęło mi z oczu już po chwili.
- Cieszę się, że pozwoliłaś mi dokończyć. Tim poprosił Philla, żeby zdobył dla niego to antidotum, inaczej... ja umrę. - przełknęła ślinę.
Ojciec chciałby śmierci własnego dziecka?!!! Jak to możliwe?!
,,Wredny'', ,,okrutny'', ,,bezlitosny'' - te słowa przyszły mi na myśl. Szkoda, że nie mogłam się odezwać...
W sumie, skoro Tim był tak leniwy, żeby nie chcieć mnie samemu poszukać, musiał zlecić to na Phillippa, który, i tak bardziej ze mną by się porozumiał, bo gdyby nie był wampirem, bylibyśmy teoretycznie w tym samym wieku.
- Tim zrobiłby wszystko, żeby JE zdobyć. - łza spłynęła po policzku Sandry.
Zrobiło mi się jej troszkę żal. Tylko troszkę.
- Antidotum masz w sobie. Czy nigdy nie czułaś się dziwnie podczas wszelkich zastrzyków? Czy nie uważasz, że twoja krew krążąca w twoich żyłach jest chłodniejsza niż u innych? To właśnie ty. Twoja krew to antidotum.